sobota, 2 listopada 2013

Pijana tym szczęściem...:)

Dziś było mi tak! Tak fajnie :) A to wszystko za sprawą cudownych odwiedzin, na które czekałam od samego rana...

Otworzyłam oko, już dzień!... Jak dobrze, że już dzień, bo dziś przyjadą do mnie!! Smakołyki przyjadą... rzecz jasna... i jeszcze Dominik na deser ;)Warto więc wstać, wyjść z łóżka i rozpocząć ten nowy, piękny poranek...

Z uśmiechem na ustach i wielką radością w sercu poszłam więc pod prysznic. Tam spotkałam Ewę - młodą instruktorkę fitness. Też miała pomysł porannego pluskania, ale ją ubiegłam ;) musiała więc grzecznie ustąpić, jednak przy okazji wywiązała się miła pogawędka :) Pozdrowiłam więc serdecznie dziewczynki spod 14-tki i odkręciłam strumień ciepłej wody...

Wracając do pokoju czułam, jak nogi stają się coraz cięższe i zaczynają drżeć... nim doszłam do łóżka byłam już naprawdę zmęczona... Musiałam się na chwilkę położyć, a wszystko we mnie pulsowało i serce waliło jak po dobrej zaprawie... Postanowiłam sobie jednak, że dziś znów będę się dobrze czuła i tak właśnie miało być!

Śniadanie jeszcze szpitalne, jadę na kompletnych resztkach... 3 ostatnie kromki ciemnego chlebka z jakimś pasztetem sojowym, na który już powoli nie mogę patrzeć, oraz jeden mocno wynegocjowany plasterek szynki, z diety cukrzycowej, który zjeżdża do mnie dopiero po jakimś czasie, gdy objechawszy wszystkie inne oddziały (B i C) pozostał niczyi.

Teraz rozpoczynam już tylko odliczanie czasu do momentu, kiedy w drzwiach pojawią się moi goście: Dominik oraz Kasia z Jarkiem - przyjaciele z naszego Kręgu. I wreszcie są! :) Wchodzą w pozakładanych maseczkach, z tymi wszystkimi torbami i pakunkami, a ja czuję, jak serce mi rośnie i dobrze, że po tej całej chemii uszy pozostały na swoim miejscu, bo uśmiech z pewnością byłby dookoła głowy! :)

Siadają, rozmawiamy, jest cudownie! Troszkę trudno jest mi się skupić, odczuwam chwilowe kłopoty z koncentracją, albo... kompletne rozproszenie wynikające z nadmiaru bodźców... tych towarzyskich i tych, co w siatkach :) Proszę Dominika o małą prezentację... Zaczyna więc po kolei wyciągać wszystkie te rarytasy, misternie zapakowane, szeleszczące, kulinarne wynalazki, zagotowane słoiki, butelki z coca - colą, suszone owoce, herbaty i gryczane ciasteczka, wyciąga i wyciąga... A na sam koniec podaje mi pudełko pełne aromatycznych i jeszcze ciepłych (!) pieczonych jabłek! Hit hit hit!

Tego mogła dokonać tylko niezniszczalna Aśku z Nowej Soli :) Obdarowała mnie przepysznym, zdrowym i dopuszczalnym jak na te warunki, deserem w postaci pieczonych jabłek! Smak z mojego bardzo wczesnego dzieciństwa...niezapomniany... Muszę koniecznie kiedyś upiec Hani takie jabłko, żeby miała potem co wspominać, jak jej mama...:)

Ale to jeszcze nie wszystko... Okazuje się, że w samochodzie czeka na mnie prawdziwe, kulinarne szaleństwo! Dominik schodzi do auta i przynosi dwie blachy (!) domowej pizzy na razowym cieście, od Aśku oczywiście, a jakże by inaczej!... Zapieczone warzywa, uprzednio potraktowane na parze, idealnie wyselekcjonowane - tylko te dozwolone i na górze mozzarella, dość mocno przypieczona, taka, jaką lubię najbardziej!

I kto mi powie, że Anioły nie chodzą po świecie? Dziękuję Wam Asiu, choć tylko wspominam tu Ciebie, to dziękuję wszystkim, którzy przyczynili się do tego, że dziś bardzo szeroki uśmiech pojawił się na mojej twarzy i nie schodził z niej nawet, kiedy moi goście wyszli...

 zdrowe ciasteczka gryczane i orkiszowe z goją od siostry

 suszone jabłuszka z cynamonem od mamy i figi od Alinki

...jeszcze więcej suszonych jabłuszek od mamy i jagody goji od siostry i Alinki

suszki - wynalazki od siostry :)

owocowe herbatki z farfoclami - takie, jak lubię - od Kasi i Jarka

pieczone jabłuszka od Aśku - było ich naprawdę znacznie więcej :)

masło sezamowe (prawie jak orzechowe) od siostry i inne fajne słoiczki

Cola od męża :)

Zdawałoby się, że tak niewiele mi do szczęścia potrzeba - a jednak tyyyle radości i nieopisanego dobra pozostawiło to we mnie i... w mojej lodówce, którą przecież dzielę z 14 innymi pacjentami... Wieczorem już tylko krzątałam się jak mróweczka przekładając i dokładając na lodówkowe półki kolejne pudełka z porcjami pyszności, a cała logistyka pogodzenia tego wszystkiego na tak niewielkim obszarze, jaka temu towarzyszyła bawiła mnie i wprawiała w coraz to lepszy nastrój...

Upajałam się tym nastrojem, zarażałam nim innych pacjentów na korytarzu, w drodze do lodówki i z powrotem... Rozrzucałam uśmiechy na prawo i lewo i jak tak spojrzeć na mnie z boku - byłam po prostu pijana tym szczęściem! Ogromna łaska...

Pani Ula - moja super pozytywna sąsiadka spod 9-tki, siedząc na krzesełku na korytarzu i plotkując z inną panią sąsiadką, nie mogła wyjść z podziwu i naśmiać się, że mam taki dobry nastrój i to od kilku oliwek na pizzy ;)

A ja... gdybym tylko mogła zasilić swą energią jakieś małe miasteczko, to z pewnością nie potrzebowaliby prądu przez cały wieczór... albo i dłużej...:)

Ten dzień był wyjątkowo piękny! Towarzyszyła mi wielka łaska, którą mogłam podzielić się wreszcie z innymi... Wieczorna modlitwa rodzinna z Hanią, a potem możliwość uczestniczenia on-line ;) w procesie usypiania jej (była już tak zmęczona po sali zabaw i dniu pełnym przygód z dziadkami, że zajęło jej to mniej więcej 5 minut)... na koniec powiedziała "Dobranoc tatusiu, śpij dobrze!" i zapadła błoga cisza...

A potem szept Dominika do słuchawki: "Idziemy do pokoju Kochanie"... i poszłam tam razem z nim, gdzie rozmawialiśmy, jak co wieczór, kiedy dzieci już smacznie sobie spały... :)

2 komentarze:

  1. Dorotko, dla mnie to Wielka Radość gotowania dla najwspanialszej Przyjaciółki i Cudownej Kobiety! Zakwasik się hoduje i teraz czekam na cynka jak ktoś tylko będzie jechał do Ciebie to zaraz nastawiam maszynę wsypuję ziarenka i paczka cieplutkiego chlebka i może jeszcze jakieś smakołyki posyłam do Ciebie na wzmocnienie, ach zapomniałam o uzdrawiającym barszczyku który już zakończył swoje kwaszenie, też przyjedzie. Kochana ty leż nabieraj sił i wymyślaj co jeszcze mogłoby Cię wzmocnić. Moje smakołyki to uciecha dla Twego ciała i zmysłów, a Wiktorek będzie dbał o Twoją sferę duchową i urozmaicał ją swoimi zdolnościami manualnymi.
    Kochami Cię i pozdrawiamy!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Asieńko! dziękuję kochana serdecznie :** z niecierpliwością czekam nowych przysmaków oraz Waszych popisów talentów plastycznych! - cała szpitalna ściana jest do zagospodarowania :) Posyłam uśmiechy i całusy dla Aniołeczka i dla Was :*

      Usuń