* * *
A od rana wyraźne osłabienie mną zawładnęło, wstałam do śniadania i tak, jak powolutku doń wstałam, tak krótko po nim musiałam się położyć, by odpocząć... Sił wyraźnie ubywa... Jem mikroskopijne ilości tych kanapek z masłem i szynką, przeżuwam po milion razy, żeby ulżyć tym moim skołatanym jelitom, popijam na przemian rumianek i miętę, a one i tak bolą i tak mają mnie w nosie...
Po śniadaniu nastąpił obchód. Odwiedziła nas pani doktor prowadząca, której nie widziałam od 3 dni długiego weekendu i wtedy zebrałam się na odwagę (przełamawszy przede wszystkim niechęć do rozmawiania przy współlokatorce) i opowiedziałam jej o swoich problemach toaletowych. Pani doktor obiecała konsultację z chirurgiem w tej sprawie, a także zaleciła doraźnie maść do stosowania zewnętrznego... Mam nadzieję na przyniesienie ulgi, po tym krwawym żniwie asparaginazy...
A potem przyszła do nas jeszcze raz, zlecając dodatkowo dla mnie osocze i zakazując wszelkich wizyt gości w naszej sali, przez wzgląd na moją niską odporność i brak leukocytów, które jakoś nie garną się do namnażania, pomimo codziennych zastrzyków z neupogenu...
Odpoczywam więc w łóżku, kroplówki kapią, a ja trwam pomiędzy stanem osłabienia, zamulenia (stan przedwymiotny - dostałam nawet taki specjalny woreczek z ustnikiem, gdybym nie dobiegła do zlewu.. pierwszy raz taki widziałam, moim zdaniem jest hitowy!) oraz wyczerpania... taki flak po prostu... Nic nie mówię, bo sił na to nie mam, nic nie piszę, bo drżą mi ręce, nic nie czytam, bo książki nie utrzymuję... Nic nie jem, bo nie znajduję w zasięgu mojego wzroku nikogo, kto by mi przyniósł z lodówki własny obiad, podgrzał go i podał... a ze szpitalnych propozycji obiadowych na dziś - prawie nic nie mogę... Jedno, wielkie nic...
I na to wszystko przychodzi pielęgniarka, pani Grażynka... Przychodzi, by przełączyć mi kroplówki... Sama proponuje podgrzanie talerza z zawartością, którą jakimś cudem i resztkami sił zebranymi w sobie w drodze do toalety, wyjmuję z lodówki... lecz po przyjściu słaniam się i pozostawiając talerz na stole - wracam do łóżka, gdzie znów odpoczywam przez długi czas... Pani Grażynka przynosi mi ciepły obiad do łóżka, a ja ostrożnie go jem, by zaraz potem znów odczuć wszystkie te przykre dolegliwości brzuszne...
W przypływie sił poobiednich - ledwo znajdując pozycję - wrzucam notkę o zakazie odwiedzin na bloga, wyłączam szybko komputer i zapadam w sen... Po obudzeniu zbieram się w sobie, kumulując wszystkie siły świata i udaję się do toalety, gdzie niestety słabnę i wracam już na wózku... Od tego czasu pielęgniarki mają mnie na oku i towarzyszą każdej toaletowej wizycie, których na szczęście nie ma już dziś tak wiele...
Podłączają mi osocze... ono kapie, a ja odzyskuję siły na poczytanie choć trochę mojej super porywającej książki. Ale to całe osocze niestety nie działa jak uzdrawiający eliksir.. to tylko taki sobie składnik krwi, mała cegiełka do wielkiej budowli... Siły odzyskałam, bo modliło się za mnie mnóstwo osób tego dnia... Otoczona wielką łaską jestem w stanie wieczorem chwilę porozmawiać z Dominikiem przez telefon... Dziś nie rozmawialiśmy, bo każde słowo sprawiało mi wiele bólu i ucisku w klatce piersiowej... Dziś nie modliłam się zbyt dużo i wymyślnie, dziś tylko mówiłam do Jezusa: Jezu, ufam Tobie, Jezu ufam Tobie, Jezu ufam Tobie...
P.S. Wątroba zakwalifikowana do trzeciej asparaginazy! Walczymy, walczymy :))
hitowy woreczek wymiotny - wersja damska, do torebki :) rozmiar ok. 12x12 cm Mmm.. I like' it!
Kochana dasz rade ;)dobrze ze zdazylam z odwiedzinami;) Justyna Gracz
OdpowiedzUsuńOj,dobrze! A do tego z wizytą-niespodzianką;) pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńTakie sa najlepsze;)
OdpowiedzUsuńMy nie przetrzymamy?! Jasne, że przetrzymamy! I tam walcz, bez obijania, wątroba też niech naciera!:* Jakbym mogła, to bym Ci swoje leukocyty i odporność dała…:) Całuski Kochana i dopingujemy Cię non stop z tej Szkocji (mam nadzieję, że jakoś te nasze krzyki i nawoływania do Ciebie docierają;p):*
OdpowiedzUsuńUuuuups, oczywiście, że nie leukocyty!;) Tak czytam drugi raz i myślę; co za mózg!!! Już się puknęłam sama w czoło;) Ściskam anyway:* JA bym Ci wszystko, co dobre oddała - mów tylko, czego potrzebujesz;):*
UsuńHaha:) Dziekuje!:* spoko...już mnie dzis podpędzili troszke osoczem tak,że wstałam sama do toalety!;)
UsuńDorotko dasz radę!!! Wszystko sie kiedyś kończy, walka też :) Oczywiście zwycięstwem! Mysl o tej cudownej labie, jaka Cię czeka jak juz wygrasz:DD Dobrze, że czytać możesz bez bólu chociaż... Ściskamy mocno!!!
OdpowiedzUsuńDziekuje!:)) tak...dzis dużo czytalam,jak już bylam w stanie trzymać książkę...ale mnie porwała!..jest taka "na czasie",jakbym o sobie czytala;) ale więcej nie zdradzę..może kiedys po nią siegniesz-gorąco polecam "Rozdroża"...buziaki dla Was!
UsuńWitaj Dorotko!
OdpowiedzUsuńCałą rodzinką, życzymy Tobie szybkiego powrotu do zdrówka i czekamy na cynka jak będzie już możliwość dostarczenia dla Ciebie jakiegoś jedzonka :0) wówczas zaczniemy napierać. Trzymaj się cieplutko, odpoczywaj bo to tylko chwilowo trafiło cie Tobie takie leniuszkowanie, później już tylko same przyjemne prace domowe i życiowe. Buziaczki TRZYMAJ się dzielnie!
Przesyłam uściski i życzę zdrowia i sił. Trzymaj się ciepło!
OdpowiedzUsuńDorotko, codziennie, wracając z pracy, łączę się z Tobą w modlitwie podczas Godziny Miłosierdzia.
OdpowiedzUsuńRównież moi chłopcy pamiętają o Tobie za każdym razem, gdy stajemy do modlitwy. (Wiesz, że jest powiedziane proście a będzie Wam dane... więc ... wiesz co to oznacza)
A poza tym..., to wiesz że brakuje nam Twojego głosu w naszym chórku..., więc trzymamy kciuki, odpoczywaj, nabieraj sił, a potem zapraszamy na próbę...
Dziękuję Wam Kochani za tyle siły w tych wszystkich słowach :) Asiu - nawet nie masz pojęcia, jaka jestem głodna każdego dnia myśląc o tych wszystkich rzeczach, które chcesz mi przygotować (i głodna w ogóle chodzę, ale to już inna bajka)
OdpowiedzUsuńSylwio - wciąż jesteś ze mną, dziękuję za uściski i modlitwę! Pozdrawiam serdecznie:*
AK - nie mogę skojarzyć ;) ale Tobie również dziękuję i Twoim chłopcom:) za modlitwę. Zawsze cieszę się podwójnie, gdy modlą się dzieci - wtedy Jezus wysłuchuje ich modlitw na cito ;) Pozdrawiam Cię i zapewniam, że mi też Was brakuje, brakuje mi tu porządnego pośpiewania sobie... A po chemii to ponoć głos nawet może się zmienić :(( ...najwyżej przejdę do altów :P ale śpiewać nie przestanę! :)
AK - Agatka... i jej chłopcy! i wszystko jasne... przyszło mi do głowy dziś o 6 rano :)
UsuńTak, to ja...
OdpowiedzUsuń..a propos śpiewu.... w najbliższą niedzielę, ja jestem w altach.... i chyba mi w nich dobrze...
Brakuje nam sopranów, ale słyszałam ,że po chemicznej zmianie głosu to można z sopranu tenorem śpiewać :-)). (a tam też są luki personalne...)
Pozdrawiam modlitewnie...
Kurcze, w najbliższą niedziele chyba nie dam rady ;) ale tenorem też nigdy nie zaśpiewam! Co to, to nie :) Pozdrawiam serdecznie :* Jak miło, że wiem, że to Ty! Z Bogiem Kochani :*
Usuń