piątek, 8 listopada 2013

Cała ta asparaginaza...

Coraz częściej wdzierają się tu zaległości.. Ostatnie dni są dla mnie wyjątkowo trudne... Dodatkowa chemia bardzo mnie osłabia, większość dnia spędzam śpiąc, zwijając się z bólu, albo po prostu odpoczywając inaczej, niż przed komputerem... Ale mam nadzieję, mimo wszystko każdego dnia wrzucać choć krótką notkę, choć czas na pisanie nie zawsze jest czasem lekkim i często mocno kombinowanym...

Piątek rozpoczynam w dość dobrej formie, dopiero po śniadaniu zaczyna się nieznaczna gorączka... W międzyczasie podłączają mi pierwszą asparaginazę - dodatkową chemię, bo wczorajsza próba się przyjęła..


Dwie butle - do dwóch kabli na raz - nie bardzo to widać na zdjęciu, ale po szesnastym ujęciu "foci z rąsi" po prostu dałam sobie spokój i takie ujęcie musi wystarczyć ;)

Podczas tego pierwszego podania - asparaginaza szła razem z roztworem glukozy, a ja nie mogłam nic jeść ani pić, żeby wszystko było jasne, gdyby organizm nagle zaczął jakoś dziwnie reagować...

Drzemnęłam się i stan podgorączkowy ustał... Poczytałam trochę książkę, ale gdy litery zaczęły mi się zlewać - odpuściłam i to... Włączyłam komputer i coś usiłowałam napisać... Nawet mi to szło, tylko szemrak zagadywał, a ja z wielką determinacją klikałam i klikałam, aż wreszcie pani Anna się zreflektowała: "A może ja pani przeszkadzam?" Cieszyłam się z takiego obrotu spraw, więc uprzejmie odpowiedziałam tylko, że faktycznie, piszę maila... I co się stało?... Odpuściła... :)

Naprawdę nie pamiętam, jak minęło mi popołudnie i wieczór, sporo odpoczywałam, rozmawiałam przez telefon, dogrywałam listę potrzebnych rzeczy do przywiezienia mi jutro przez siostrę, a także zmagałam się i biłam z myślami co do pani ciepłolubnej...

Przy wizycie w toalecie odwiedziłam na chwilkę Beatę, chcąc zapytać jak się miewa po tym, jak Ewa poszła do domu, ale u niej była ciocia i wujek. Zaprosili mnie do siebie, a Beata pochwaliła swoim nowym telewizorem, który jej przywieźli i zaproponowała, abyśmy wspólnie obejrzały jutro Voice of Poland - kompletna abstrakcja! ale zaproszenie przyjęte! :)

A potem wywiązuje się rozmowa o asparaginazie.. Od niej dowiaduję się, że jest to dodatkowy blasta-killer, jeśli chodzi o skuteczność leczenia. Z drugiej jednak strony - potrafi nieźle zatrząść organizmem, różnie na niego ludzie reagują i często "zwala z nóg"... Zasada jest taka, że im więcej dawek organizm jest w stanie przyjąć (w odstępach dwóch- trzech dni), tym lepiej rzutuje to na proces leczenia - jako całościowy...

Jest tylko jeden problem... Bardzo mocno obciąża wątrobę... Zresztą pani doktor jak mi tłumaczyła o tej całej asparaginazie, to powiedziała, że co dzień będą sprawdzali moją wątrobę i jak już tego więcej nie wytrzyma - po prostu przerwą podawanie... "Jak to wątroba nie wytrzyma?!?!!" - pomyślałam przerażona w pierwszej chwili... Ano tak, po prostu...

Ewie udało się wciągnąć tylko jedną dawkę, Beatce za to cztery... Statystycznie rzecz ujmując nie wygląda to zbyt dobrze... Ale podejmuję wyzwanie razem z moją wątrobą, przede mną dużo wmuszania wody mineralnej i dużo wycieczek do toalety, choćby w środku nocy...

Późnym wieczorem długo rozmawiam z Dominikiem, przysłuchuję się odgłosom w domu, jest mi z nimi bardzo dobrze i wesoło:) Zasypiam dość szybko, odczuwając mdłości, lekkie bóle głowy i podwyższoną temperaturę...

1 komentarz:

  1. Dorotko, the Voice of Poland to musi być totalna abstrakcja tam u Ciebie... ale może czasami warto się "wyłączyć" przy takich głupotach:) Baardzo się cieszę, że od szemrania możesz odpocząć pod 14-ką!

    OdpowiedzUsuń