No i witam niedzielnie... Szkoda tylko, że minął prawie tydzień od ostatniego posta.. Ale co się w tym czasie działo!... postaram się wszystko ładnie tu nadrobić i przybliżyć ten świat, w którym nie próżnowałam... co to, to nie... a wręcz przeciwnie - działy się same pożyteczne rzeczy, jak zapewne u każdego w wirze przedświątecznych przygotowań...
Niedziela rozpoczęła się radiową mszą, której wysłuchałyśmy wspólnie z panią Kasią... Uuuu.. tak jej chyba jeszcze nie nazywałam (i już nie nazwę, bo do niej pasują tylko takie określenia jak: pani Katarzyna - gdyż to zacna i raczej dumna kobieta, pani babcia - kiedy zrzędzi i gada zbyt przydługo, albo szanowna współlokatorka - bo na szacunek, rzecz jasna, kobiecina zasługuje :)
Tak więc po mszy i przyjęciu Najświętszego Sakramentu z rąk szafarza ;) dzień potoczył się w jakimś takim dość szybkim tempie... Panią Katarzynę odwiedziła jej koleżanka, ale chyba średnio przez nią lubiana, bo ta nie szczędziła jej sympatycznych uszczypliwości, w których mała koleżaneczka niekiedy nawet się nie łapała... Troszkę mnie to ubawiło, bo znów Pani Katarzyna zapunktowała u mnie jako ta 'nie w ciemię bita' i taka śmigła w tym swoim staruszkowym bądź co bądź, rozumkowaniu... Spodobała mi się jeszcze bardziej :)
W międzyczasie i ja miałam odwiedziny. Przyszły do mnie dziewczny - Ania i Ewa... jak to mąż mój zwykł w takich chwilach mawiać - urocze spotkanko z koleżaneczkami na likierku (na podstawie kabaretu i przyznam, że spodobało mi się już parę lat temu to określenie i teraz już jak mam gdzieś iść w odwiedziny, to mówię właśnie, że wybywam z koleżankami na likierek ;))
Od 15:00 u nas dziś Krąg. To znaczy u nich... i to już trzecie spotkanie Naszego Kręgu, kiedy trafia mi się spędzić je na szpitalnym korytarzu.. Kolejny szybki bilans i podsumowanie... Ale ten czas leci... Tym razem spotykamy się u Pauli i Marcina. Wszystko pięknie przygotowane, dzieci nawet nie słychać - ech, wielkie błogosławieństwo dwupoziomowego mieszkania i dobrej opiekunki do dzieci :) Dzięki super podłączeniu mnie na głośnik - wszystko ładnie słyszę, dzielimy sie życiem, a ja znów Bogu dziękuję za Was Kochani i naszą wspólnotę :))
Wieczorem siadam do komputera, ale niczego kompletnie nie udaje mi sie ani napisac, ani nawet marnie sklecić, bo pani babcia (już wiemy w jakim charakterze o niej zaraz napiszę ;)) zasypywała mnie swoimi opowieściami i niewybrednymi historyjkami z czasów okupacji, czyli jak to podsumowała kiedyś jedna z piguł mojego pokolenia: "Dla pani jest to kawał prawdziwej historii, a dla nas są to opowieści dziwnej treści"... i bardzo dużo w tym niestety prawdy...
Wieczorna modlitwa indywidualna, szybka rozmowa z mężem... tak właśnie minęła mi niedziela i... to poczucie że od jutra wskakuje na liczniki trzeci (!) tydzień mojego pobytu tu... Rany... szybko to wszystko leci, Wam też tak czas gna przed Świetami ?
Pozdrawiam serdecznie Basię Bazydło, nic więcej już nie powiem, niczemu nie zaprzeczę :** Dobranoc lub Dzień dobry! A od jutra nowy kierat... nowy tydzień, nowe wyzwania i zadania... I odliczanie do Świąt...
No! Zaliczone;-) Buziaki;** bb.
OdpowiedzUsuń