W nocy znów nie mogłam spać przez rzucającą się po łóżku nocną furię... Co próbowałam zamknąć oczy, to ta akurat zaczynała wydawać jakieś nieartykułowane dźwięki... To była naprawdę bardzo trudna i długa przeprawa... Nie pamiętam ile z tej nocy przespałam a ile naprzeklinałam w myślach... Jedno jest pewne: moja asertywność względem współlokatorki będzie musiała raz jeszcze zostać przeze mnie zweryfikowana...
Około godziny 8 wchodzę pod prysznic, a zaraz po nim przygotowuję sobie śniadanie... Wszystkiemu temu towarzyszy oczywiście postać pani Uli, która komentuje, dopowiada, oraz raczy mnie swoimi super-NIE-ciekawymi opowieściami o sąsiadach, rodzinie i innych takich i powtarza te same historie po kilkakroć... Ale jest nadzieja na chwilę spokoju... Dziś ma przyjechać w odwiedziny jej córka. Liczę więc na to, że obie panie zajmą się sobą na tyle skutecznie, że nie będą mnie angażowały w to spotkanie...
W tym czasie, kiedy ja zmagam się z odpieraniem wszelkich natarczywości pani Uli - mój dzielny mąż wyrusza do mojej kuzynki, jej męża i mojej chrześniaczki - do Lubrzy... Po dotarciu na miejsce dostaję urocze mms-y z dziewczynkami, widać że wizyta udana, u mnie natomiast zaczyna się spadek formy spowodowany niewyspaniem...
Zaraz po obiedzie układam się więc wygodnie na łóżku i naciągnąwszy na siebie kołdrę, włożywszy stopery do uszu - usiłuję odciąć się od wszelkich bodźców dochodzących z zewnątrz... Niestety bezskutecznie... Pani Ula bowiem, właśnie teraz poczuła potrzebę wykonania miliona telefonów do najbliższych znajomych i koleżanek, aby poinformować je wszystkie (a każda z rozmów brzmiała prawie identycznie) o tym, że aktualnie leży w szpitalu i że Święta też tu spędziła, czekając ewidentnie na pożałowanie jej przez te wszystkie koleżaneczki...
Rany!!! Jakie to było żenujące... A dodatkowo strasznie głośne... Jej sposób mówienia sprawiał, że pomimo wetkniętych w uszy zatyczek - słyszałam każde jej słowo, gdyż poziom głośności jej paplaniny trzykrotnie przewyższał zakres możliwości moich stoperów... i wszelkie próby zaśnięcia, pomimo ogromnego zmęczenia, okazywały się bezskuteczne...
W końcu po odmówieniu koronki razem z radiem Maryja (ustawiłam sobie w moim nowym telefonie taką opcję i teraz za pomocą jednego dotknięcia - chciałoby się wręcz powiedzieć: jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki ;) - łączę się z wybranym radiem i mogę uczestniczyć w bardzo fajnych audycjach) udaje mi się zasnąć... Nie wiem ile śpię, bo po obudzeniu czuję się dość zregenerowana, jednak chwilę później orientuję się, że moje 'szczęście' trwało jakieś 15 - 20 minut...
Nagle bowiem wybudził mnie jakiś potworny hałas.. Aż podskoczyłam na łóżku... To pani Ula zgniatała akurat plastikową butelkę po wodzie mineralnej... Nie chcecie wiedzieć, co w tamtej chwili przeszło mi przez myśl i jakich słów do tego użyłam... Co za wredna baba... Czy ona nie widzi, że ja chcę spać?!?
I gdy tylko - po trzech godzinach prób zaśnięcia - otworzyłam oficjalnie oczy (to znaczy dałam po sobie znać, że już nie śpię) pani Ula powitała mnie tymi słowami: "No, chyba dość już tego spania?". Myślałam, że jej urwę ten jadowity język... I zebrawszy się w sobie, odpowiedziałam z pełną odpowiedzialnością wywiązania się kolejnej, jałowej rozmowy: "Nawet nie zdołałam zasnąć, pani Ulu"... Ale ku mojemu ogromnemu zaskoczeniu - nie odpowiedziała nic...
W porze kolacji ulatniam się z sali i wyruszam w odwiedziny do dziewczyn, pod 14-stkę... Lepsze to, niż przebywanie w jednym pomieszczeniu z osobą, która przyprawia mnie o myśli mordercze ;) Jestem dzisiaj bardzo zła na tą babkę. Nie dość, że okazała się nieskromna (to znaczy mało skromna) w rozmowach w tymi swoimi wszystkimi przyjaciółkami i znajomymi, którym opowiadała o Świętach w szpitalu i wymuszała tym samym ich litość, to jeszcze okazała się bardzo samolubną mieszkanką naszej sali, nie potrafiącą zrozumieć swojej współlokatorki... Stawiam duży minus dla pani Uli za dzisiejszy dzień...
Gdy wracam do sali, kompletnie nie mam ochoty na rozmowy z tą kobietą... Stosuję więc strategię maksymalnego unikania wszelkiego kontaktu, by nie powiedzieć czegoś, co będę może później żałowała... Kiedy więc ona zaczyna rozmowę telefoniczną z mężem - ja spokojnie klikam w swój komputerek, kiedy ona kończy gadać - ja zaczynam rozmowę telefoniczną ze swoim mężem... A gdy kończę rozmowę z Dominikiem - idę od razu pod prysznic itd...
Dzień nieszczególnie szczęśliwy... Dobrze, że już za mną... Jeszcze tylko dwie noce i koszmar tej kobiety się skończy... Dzisiaj układam moją poduszkę po przeciwnej stronie łóżka... I od razu dopada mnie pytanie z ust p.Uli... "Oooo, a dzisiaj śpimy w tą stronę?". "Tak, dzisiaj spróbuję w tą stronę... może uda mi się zasnąć. Dobranoc"... I kątem oka widzę jak w głowie Urszuli zachodzą teraz zaawansowane procesy kojarzenia faktów... przynajmniej taką mam nadzieję, a jej mina na to by wskazywała... Ale kto ją tam wie... Bogu oddaję wszystkie moje zdenerwowania i nieładne zachowania... A On milczy... Wiem, że narozrabiałam... ale to wszystko takie trudne i uciążliwe...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz