* * *
W drodze do szpitala koresponduję sms-owo z Beatką, zatrzymujemy się też przejazdem w McDonaldzie na obowiązkową kawkę i naciągane 'rarytasiki' w postaci nuggetsów z frytkami (lub w przypadku Dominika i Gośki - innych 'śniadaniowych' smakołyków) ... Kiedy dojeżdżamy do szpitala - czuję ogromny niesmak połączony z... pewną ulgą? Sama nie rozumiem tego uczucia, ale wiem, że im szybciej rozpocznie się leczenie - tym szybciej wrócę do domu na dobre... I chociaż wiązać się to będzie z moją nieobecnością w domu podczas Świąt, to głęboko wierzę w to, że właśnie po to, by kolejne Boże Narodzenie, albo nawet już Wielkanoc - móc przeżywać wraz z moją rodziną, w pełnym zdrowiu...
Dość szybko udaje nam się przebić przez 'ruch chorych', aby się legalnie przyjąć, by zaraz potem udać się do pani doktor, celem pobrania siostrze krwi do badania... Idziemy razem do zabiegowego na oddziale A, gdzie spotykamy znajomą pielęgniarkę... Pobiera nam obu krew i puszcza wolno... chwilkę potem odwiedzam Beatkę, a zaraz po niej udaję się do 'mojej byłej' 17-stki, gdzie spotykam Anię i Gosię...
No więc wróciłam na stare śmieci... Tyle tylko, że na nowy, wyremontowany niedawno oddział, o jedną gwiazdkę wyżej - jak to określił mój spostrzegawczy mąż... Ja bym powiedziała, że to 5-cio gwiazdkowy hotel, przy tym, co miałam na oddziale A, zresztą... zobaczcie sami... Sala z łazienką i prysznicem... to mówi samo za siebie...
'Moja' nowa sala i 'moje' łóżko, to po prawej stronie...
...zresztą widać - powoli rozlokowuję się z całym nawiezionym dobytkiem...
Widok na salę zaraz za drzwiami wejściowymi...
No i ta sławna łazienka z prysznicem...
A tu - widok z okna... Jest nawet drzewo z wiewiórkami, ale trzeba się naprawdę mocno wychylić, aby je obfotografować, dlatego odpuściłam sobie te akrobacje... Musicie mi uwierzyć na słowo, że tu jest... Po prawej stronie, z trzema rudymi lokatorkami ;)
Dość długo czekamy na korytarzu, aby poprzednia pani zwolniła łóżko... Nie przeszkadza nam to jakoś szczególnie... Zwłaszcza, że witają mnie znajome twarze... Pani Krysia, która nalewa mi pomidorówki, która z organizacyjnego punktu widzenia - wcale mi się jeszcze nie należy... Są też pielęgniarki, które uśmiechają się do mnie i dziwią, że to "Już minął tydzień!?"... W końcu Dominik z Gośką wnoszą moje pakunki do sali... Na łóżku obok leży pani Teresa... i na pierwszy rzut oka wygląda identycznie, jak pani NIEpozytywna, którą poznałam po raz pierwszy, kiedy przyjmowałam się tu, 12 października, pod 17-stkę... (a moja nowa sala to 16-stka ;))
Rany... jak ja się tu zmieszczę z całym tym moim grajdołem na tych skąpych przestrzeniach?... Powoli zagospodarowuję sobie jednak obejście, a Dominik z Gośką zbierają się do wyjazdu... Dobrze wiem, że gdy tylko opuszczą salę - dopadnie mnie czujne oko mojej współlokatorki, by przeprowadzić szczegółowy wywiad... Tak jest zawsze... zdążyłam się już do tego przyzwyczaić... Odwlekam więc ten moment pożegnania z najbliższymi...ale dobrze wiem, że integracja pierwszego wieczoru przecież nieunikniona...
Idę więc na korytarz ich odprowadzić...
...a potem wracam do sali, gdzie nie mam żadnych wątpliwości... to znów jest moje miejsce... czeka na mnie nawet podpisane łóżko... i czeka na mnie pani Teresa... z którą wywiązują się teraz obowiązkowe pogaduchy na 'dobry początek'...
Wieczorna rozmowa z mężem i kilka sms-ów do przyjaciół... a potem wegetacja do wieczora i nocy... W końcu idę pod prysznic, choć tak bardzo mi się nie chce ruszać spod ciepłej kołdry, no, ale muszę przecież wytestować moją nową łazienkę i wskoczyć w czystą piżamkę... Na zakończenie dnia, leżąc na nowym łóżku, próbuję odmówić moje modlitwy i... nieudolnie zasnąć... ale idzie mi to naprawdę bardzo nieudolnie...
Tak zaglądam i jest nowy wpisik:) Nie powiem, że tęskniłam za Tobą tutaj, ale zawsze to dobrze wiedzieć, co w trawie piszczy;) Czytam "Bóg nigdy nie mruga", zainspirowałaś mnie:) Buziaczki Miszku i nacieraj w tym drugim starciu:*
OdpowiedzUsuńO rajuśku! cieszę się, że czytasz książeczkę, mam nadzieję, że trafi również do Ciebie i z przyjemnością dotrwasz do końca :)) Póki co mam tak fajna panią w sali, że głównie gadamy, więc pisanie mi nie idzie, ale nie żałuję, to znaczy popisałabym z przyjemnością, ale...człowiek zawsze jest ważniejszy, zwłaszcza, że pani Bernadetka jutro idzie już do domu i skończy się gadanie do północy ;) no i obiecuję nadrobić, już powoli nadrabiam :) Pozdrawiam Cie Teresko - dodałam uaktualniony spis jedzonka, jest troszkę nowości w tym względzie, troszkę odważniej sięgam po pewne produkty, ale i tez w drugą stronę:) Od dziś chemia..ale wszystko tu napiszę i poprę fotkami, obiecuję już na dniach:)) Buziaczki dla Wiatraczka:** całuję i Ciebie mocno!:**
UsuńPo pierwsze primo, to wzmianka o McDonladzie gdzieś tam u dołu nie może zostać niezauważona, ale reprymendy nie będzie - i ja od czasu do czasu się na BigMaca skuszę;) Wszystko jest dla ludzi;) Po drugie primo książkę skończyłam i wciągam drugą tej autorki - mam czas tylko do jutra, żeby za darmo na telefonie wciągać;) Więc pochłonęłam tamtą, pochłaniam i tą:) Dziś wieczór bez męża spędzam bo się na kolację z pracy wybrał (poczciwe Christmas party;p) - za to chata dla mnie, szaleństwo babeczkowe i pierniczkowe na całego - dopiero skończyłami:) Muszę Ci maila napisać, no i jestem okropnie ciekawa, jak dom Ci się udał - może coś, przy okazji, w wolnej chwili ten teges?:) Póki co buziaki dla Ciebie od nas:*
UsuńNo to co - pora życzyć dobrego dnia! Mamy nadzieję, że baterie w domu zostały należycie naladowane do dalszej walki :-)
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję anonimom :)... strzelam po raz kolejny...Asia i Piotrek :>? już dawno Was obstawiałam.. a jak to nie Wy, to też mam jeszcze jeden typ..:) Akumulatorki (bo baterii - przypominam - się nie ładuje ;)) chyba wypełnione... tylko pytanie: na ile starczą? Oby na 6 tygodni, jak zaplanowany ten pobyt.. pozdrawiam Was serdecznie!
UsuńDawno tu nie zaglądałam, ale widzę, że idzie ku lepszemu :) Bardzo się cieszę :) Oby tak dalej :) wracaj szybko do zdrowia
OdpowiedzUsuńDziękuję Aneziku :* a wieści mam naprawdę dobre, ale cierpliwości... wszystko opiszę w swoim czasie :)mam nadzieję, że szybko uda mi się nadrobić tych kilka dni.. choć nie powiem..ciężko tak znów 'przerabiać' rozstanie z dziećmi... Pozdrawiam i dziękuję, że ze mną jesteś i tu zaglądasz :* A jak przygotowania do tego BIG DAYa?:>
UsuńPowodzenia, wytrwałości, sił do walki i duuuuuużo zdrowia!!! pozdrawiam
OdpowiedzUsuńDziękuję Sylwio :*** Mam w sobie dużo woli walki... no i nieustanne hasło do boju: coco jumbo i do przodu! z Panem Bogiem :**
UsuńDzień dobry! Już środa...I od rana wysylamy ciepłe myśli do Wrocławia.
OdpowiedzUsuńDziękuję Asiu i Piotrku:)) Wam również miłego dnia w pracy. U mnie było nienajgorzej :) Nawet jadłam McDonalda, ale ciiii...żeby Tereska nie słyszała, bo mi się zaraz zgarnie ;) Buziaki posyłam do Poznania :****
UsuńKochana trzymaj sie ciepło!!!! Dasz radę :DDD Przecież wiesz to i ty, i Dominik, i dziewczynki i my wszyscy! Czy dobrze słyszałam, że tym razem aż o tydzień KRÓCEJ będziesz??? No to jest się z czego cieszyć :))) xxxx ściskamy najmocniej!
OdpowiedzUsuńTak, dziękuję Honorciu! szykuje się 6 tygodni, łącznie ze Świętami i sylwestrem w szpitalu, ale potem już tylko z górki...wszystko tu Wam ładnie napiszę:) bo dobre wieści są niesamowite! Całusy dla Leosia, Okiego i Ciebie, moja kochana rozweselczyni :***
UsuńMiłego czwartku! Czas tak szybko płynie, że prawie znowu mamy weekend. Trochę brakuje nam świeżych relacji, opisów wspoltowarzyszy, mamy nadzieję, ze ta druga tura batalii przebiega zgodnie z planem lekarzy i dla Ciebie bez niechcianych negatywnych objawow, ktore pojawialy sie poprzednio....
OdpowiedzUsuńWitajcie Kochani! przyznam, że lekarze są troszkę zaskoczeni takim obrotem spraw, ale in plus... nie chcę zbyt uprzedzać pewnych spraw, wszystko napiszę ładnie przy okazji opisywania środy - tyle mogę zdradzić ;) a tymczasem życzę Wam kochani, miłego piątku, bo to już przecież za kilka godzin... CAŁUSY dla Jędrusia i ...:****
UsuńDorotko Kraków, też trzyma za Ciebie kciuki i przesyła gorące uściski:):* Mam nadzieję, że na święta uda mi się w końcu poznać Waszą najmłodszą pociechę. Pozdrawiam gorąco Ania :)
OdpowiedzUsuńWitaj Aniu! no bardzo miło, że piszesz, że dopingujesz:** Ja też mam taką nadzieję, a Alunia jest tak fajowa,że jak się do niej uśmiechniesz- to na pewno Cię od razu polubi, taka śmieszka jest i chichotka :)) Wrocław pozdrawia więc Kraków i życzy Wesołych Świąt! :*
UsuńNash drogi Sherlocku lub Watsonie :-)- milego piątku! A jeszcze pytanie czy dowód od p.Halinki się pdnalazł? Brakuje nam zakończenia tego kryminału a nawet bardziej nieoczekiwanego obrotu sprawy ala pan Hilary..
UsuńSpokojnie.. wyjaśnienie nastąpi już w kolejnym poście, liczę na to, że uda go mi się opisać i puścić jeszcze dziś:) A moje pytanie, drodzy anonimi...czy to Wy -Asiu i Piotrku? Pozdrawiam :**
UsuńNo ale widzę, że menu to się sporo rozwinęło :)) Z odrobiną szaleństwa, to nawet jest przyjemnie;-)) Pisz pisz te blogi, bo też niby wiem co u Ciebie, a zawsze jakieś nowości sprzedajesz ;)) Buziaki! Niech Cię Twój Szanowny Małżonek od nas uściska :** BB.
OdpowiedzUsuńAleż tak!... moja wiedza, świadomość i przede wszystkim umiejętność wsłuchania się we własny organizm, są teraz zdecydowanie na innym poziomie! :) No i zostałam uściskana w rękę ;) od Was... dziękuje za podarunek:** Pozdrawiam serdecznie! BUZIAKI Kochani :***
UsuńKochana nie znam Cię ale moja Kochana Madzia przesłała mi namiary na tego linka i przyznam szczerze, że blog wciągnął mnie niesamowicie. Zaglądam na stronkę każdego dnia. Dziękuje Ci za to, że jesteś !!! Jesteś NIESAMOWITA i życzę Ci szybkiego powrotu do zdrowia, do domku i ukochanych dzieciaczków. Trzymam kciuki za szybki powrót do zdrowia i życzę Ci tego wymarzonego prezentu na Boże Narodzenie - jak piszesz będzie tylko wariant A inaczej być nie może. Buźka.Pozdrawiam Kasia
OdpowiedzUsuń