Dzięki ogromnej łasce wzięłam do ręki komputer, aby napisać tych kilka słów o świcie, kiedy jeszcze słońce tak nie oślepia moich oczu...
Piątkowe naświetlania minęły całkiem sprawnie, nawet, jeśli wiązało się to z oczekiwaniem na siebie z Mateuszem. Miałam ze sobą książkę, przekąski i picie i nie było tak źle:)
Jednak po powrocie na oddział, czułam już zdecydowaną senność i zmęczenie. Po wykorzystaniu luki w zmianie pielęgniarek i wzięciu prysznica - położyłam się już na dobre spać i tak w zasadzie mi zostało już przez kilka następnych dni.
Wyniki krwi z środy/ czwartku/ piątku przedstawiają się następująco:
leukocyty: 2,4/ 9,6/ 7,8
hemoglobina 13/ 9/ 8,6
płytki krwi 204/ 130/ 115
Organizm po pierwszej rundzie naświetlań się bronił, czego wyraz dały właśnie białe krwinki. I to jak najbardziej normalny, pożądany efekt takiego zabiegu.
Po powrocie do sali z ostatnich naświetlań zastałam już komplet monitorów i pomp, do których zostałam przypięta jeszcze tego samego wieczoru. Pompy ładowały płyny i sterydy...
Następnego dnia, w sobotę została mi rano podłączona chemia na 24h. Tego dnia nie byłam w stanie niczego przełknąć, a cała zupa z obiadu wylądowała w pojemniku... Taki stan rzeczy utrzymywał się do wieczora, kiedy to zawalczyłam o kilka łyków wody, by popić tabletki.
Niedziela podobnie, jednak już tym razem podziubałam nieco drugiego dania... To by był wszystko, jeśli chodzi o przyjmowane posiłki. Za to przez cały czas intensywnie walczyłam o jamę ustną, płucząc ją trzema różnymi płukankami, myjąc zęby i gimnastykując buzię.
Od soboty jestem nieustannie podpięta do pomp z chemią na 24, ale w rezultacie na 48h. Toaleta odbywa się w misce i basenie. Wstawanie z łóżka graniczy z nie lada wyczynem, moje oczy na co dzień są zamknięte, choć nie zawsze śpię... Bardziej oślepiające bywa słońce, przed którym się chowam, jednak głowa przez cały czas musi być zwrócona w kierunku do okna, bo tak najlepiej wchodzą kroplówki, których na raz leci po 6 dzięki specjalnym odgałęźnikom i przedłużkom.
Płyny lecą non-stop... niezliczone ilości... Dwa razy dziennie zastrzyki w brzuch, kontrola cukru we krwi, badania ogólne moczu, tętno, ciśnienie, ekg... full control
Dopiero wczoraj wieczorem byłam w stanie włączyć radio wieczorem, do tej pory tylko leżałam... Nie mam siły odpisywać na Wasze smsy, choć za wszystkie bardzo dziękuję!
Dziś po południu planowany jest przeszczep. Całą noc walczyłam z koszmarami, albo pełnym pęcherzem, kiedy co wieczór wlewali we mnie furosemid na pobudzenie nerek...
Dziękuję za wszystkie msze, które odbyły się, aktualnie odbywają i jeszcze odbędą w mojej intencji. Dziękuję za liczne wsparci modlitewne i Waszą obecność. Dziękuję Bogu, za to, że żyję i za ten dzień, 22 lipca.
Dorotko jestes superdzielna. Wszystko bedzie dobrze. Powodzenia. Lania
OdpowiedzUsuńDorotko jesteśmy w modlitwie przy Tobie. :)
OdpowiedzUsuńMiszu, mysle o Tobie non stop, jestem mega dumna z Ciebie za Twoją walkę i tak się cieszę, że ten dzień przeszczepu nadszedł - teraz będzie tylko lepiej - ja Ci to mówię, a jak mówię, to wiem;) Buziaki Kochana Moja i zaciskam kciuki tak mocno, jak umiem:*:*:* Dobrzej do tego końca września, a ja mam wielką nadzieję zobaczyć Cię wtedy:*
OdpowiedzUsuńDzielna jesteś bardzo :) Tak trzymaj :) A my trzymamy kciuki i czekamy na newsy :* buziaki
OdpowiedzUsuń