środa, 9 lipca 2014

Aurelia...

Akurat obcierałam nieudolnie łzy, gdy do sali weszła pielęgniarka, którą pierwszy raz widziałam na oczy, ciągnąc za sobą medyczny wózeczek. Przybyła z misją wymiany mojego opatrunku przy wkłuciu centralnym, na wyraźne polecenie mojego lekarza prowadzącego.

Spojrzała na mnie z przejęciem, gdy pospiesznie kończyłam rozmowę telefoniczną z Dominikiem: "Kochanie, oddzwonię do Ciebie później, teraz pani będzie mi zmieniała opatrunek". Choć miała założoną maseczkę - widziałam spod niej współczującą i pełną zatroskania twarz... Wszystko zdradzały jej oczy, które były takie spokojne i przyjazne.

Nieco zmieszana powiedziałam, że przepraszam za to rozklejenie się, ale trudno jest radzić sobie z tęsknotą za domem, zwłaszcza, kiedy słyszę od męża, że moja 3-letnia córeczka mówi tak sama z siebie do swojej rocznej siostrzyczki: "Wiem Alunia, że tęsknisz za mamusią, wiem..."

Znów głos mi się łamie, a łzy same spływają po policzkach. Pani pielęgniarka przysiada na chwilę na moim łóżku, po czym ze spokojem w głosie zaczyna rozmowę: "Wie pani, że może pani ofiarować tą tęsknotę i to cierpienie, które pani nosi w sercu za jakąś osobę, a wtedy będzie to miało głębszy sens i wyda owoce, jakie nawet nam się nie śniły"... "Wiem" - odpowiadam. "Cały czas, od początku choroby ofiarowuję całe to moje cierpienie, tęsknotę, ból i strach za moje córeczki i męża, bo tylko dla nich jestem w stanie znosić to wszystko, zwłaszcza psychiczne tortury ostatnich dni".

Pani uśmiecha się do mnie ciepło i spokojnym, ale pewnym głosem odpowiada: "No to zobaczy pani, jakie w ich życiu będą się działy cuda!"  Przystępując do wymiany opatrunku, nie przerywając swojej wypowiedzi, zaczyna opowiadać mi pewną historię:

"Ostatnio zagadnęła mnie znajoma, zadając dość trudne pytanie: czy moi pacjenci, z którymi pracuję na takim specyficznym oddziale, pełnym strachu i bólu - wiedzą o tym, że mogą to wszystko za kogoś ofiarować? Odpowiadam jej, że różnie z tym bywa. Przeważnie pacjenci są niewierzący, zupełnie nie można z nimi porozmawiać o wierze, Bogu, bo zaraz myślą, że to ich ostatnie rozmowy przed śmiercią...

Była kiedyś u nas taka młoda dziewczyna. Miała dostać zabójczą chemię. Parę dni wcześniej tą samą dawkę podaliśmy jednemu panu, który tego nie wytrzymał i zmarł... Dla niej jednak była to jedyna szansa na to, aby powstrzymać nawracającą chorobę... Pomyślałam sobie, że porozmawiam z nią o spowiedzi, powiem o sakramencie Namaszczenia Chorych. Wiedziałam, że dziewczyna jest po rozwodzie, jednak wiedziałam też, że aktualnie z nikim nie jest związana, więc nie żyje w grzechu ciężkim...

Postanowiłam zaryzykować i na kilka dni przed planowanym podaniem tej chemii zaczęłam z nią rozmowę o ponownym pojednaniu z Bogiem, o spowiedzi i przyjęciu Najświętszego Sakramentu... Dziewczyna zrobiła duże oczy i zaczęła mnie pytać, jak to będzie możliwe, aby na oddział zamknięty wszedł ksiądz, jednak obiecałam jej, że jeśli tylko będzie jej na tym zależało - wszystkim się zajmę i gdy za parę dni będę miała znowu dyżur - przemycę do niej księdza, wpuszczając go przez brudownik.

Tak też się stało. W międzyczasie dziewczyna za pośrednictwem swojej mamy nawiązała kontakt z zaprzyjaźnionym księdzem, którego udało mi się wpuścić przez brudownik na oddział. Dziewczyna wyspowiadała się, przyjęła Komunię Świętą oraz Sakrament Namaszczenia Chorych. W jej sercu zapanował wreszcie spokój. Teraz była przygotowana na najgorsze i przede wszystkim była pojednana z Bogiem.

Chemię przeżyła, podobnie jak przeszczep. Wyszła ze szpitala i dziękowała mi za to, że zagadnęłam ją wtedy, poruszona jej losem... Myślę, że niedzielna obecność księdza na oddziale mogłaby być możliwa, gdyby nie to, że praktycznie 80% pracujących tu pielęgniarek wraz z oddziałową na czele jest niewierząca, albo nie na tyle wierząca, aby się w tej sprawie swobodnie wypowiedzieć, czy wręcz postawić.

Przecież nad wszystkim czuwa sam Pan Bóg, który nie dopuściłby do tego, aby komuś coś się stało, zwłaszcza, że niektórzy ludzie tak bardzo czekają i potrzebują cotygodniowej Komunii Świętej. Ja tutaj widzę czasami dużo większe zagrożenia higieniczne niż obecność takiego księdza czy szafarza w maseczce i rękawiczkach jednorazowych, dla każdego pacjenta wymienianych. Mógłby nawet nie przekraczać granicy śluzy, pacjenci zaś mogliby podchodzić kolejno i nikomu nic by się nie stało, ale to trzeba... ja już nie wiem, chyba tylko interwencji ze strony pacjentów"

"Właśnie..." - włączyłam się do rozmowy "Będąc pierwszym razem tutaj, na oddziale, w wywiadzie środowiskowym, który miał miejsce zaraz po przyjeździe, pielęgniarka pytała mnie o standardowe rzeczy, takie jak przebyte choroby, uczulenia itp... Jednak ostatnim pytaniem, jakie mi zadała, było - ku mojemu ogromnemu zdziwieniu - pytanie w rodzaju: Czy ma pani jakieś specjalne życzenia religijne? Pierwsze, o czym wtedy pomyślałam, była właśnie cotygodniowa wizyta szafarza z Najświętszym Sakramentem, co głośno i wyraźnie wyartykułowałam. Ale pani spisująca moje odpowiedzi tylko pokręciła przecząco głową, odpowiadając mi: No ja zapiszę tą prośbę, ale ona jest niemożliwa do spełnienia, bo tutaj nie może wchodzić nikt obcy". Wtedy padło takie pytanie, ale podczas tego pobytu, kiedy pani usiłowała ze mną zebrać wywiad, a ja wręcz czekałam tylko na to jedno, ostatnie pytanie na końcu kwestionariusza - takiego punktu w ogóle nie było..."

"No właśnie o tym mówię" - kontynuowała moją myśl miła pani, która właśnie uporała się z przyklejaniem ostatniego plastra. "Moje koleżanki nie tylko są niewierzące, ale również nie dają możliwości wypowiedzenia się na temat wiary pacjentom, do których należy takie prawo...
 
Wie pani co, pani Dorotko... Jakby pani chciała, to ja w niedzielę będę miała tu dyżur. Może udałoby się nam wprowadzić szafarza przez brudownik, a wtedy przyjęłaby pani Komunie Świętą".

Byłam zachwycona tym pomysłem! "Jasne, mam nawet telefon do księdza kapelana, mogłabym go umówić na konkretną godzinę! Jejku, jak ja tęsknię za Komunią Świętą, jakie to by było cudowne, moc przyjąć ją akurat w niedzielę przed przeszczepem"

Pani pielęgniarka uśmiechnęła się do mnie porozumiewawczo i wyraźnie chciała powiedzieć coś jeszcze, gdy do sali weszła z mopem w ręku Beata, sprzątająca pani po trzydziestce, z którą jeszcze poprzedniego pobytu przeszłyśmy na 'ty'. Pani pielęgniarka podniosła się z mojego łóżka i zgrabnie wycofawszy swój medyczny czterokołowiec - opuściła salę, jednak uśmiechy nie opuszczały naszych twarzy, skrywając jedynie w oczach naszą słodką tajemnicę ...:)

Beata wychwyciła od razu mój dobry nastrój i zapytała: "Co tam Dorotko u Ciebie dobrego słychać?". "A wiesz, Beatko, dzisiaj przyszły wreszcie jakieś dobre wieści o moim dawcy. Wszystko ponoć zmierza w dobrym kierunku, mam więc nadzieję, że już teraz potoczy się to wszystko ekspresowo, bo najgorsze jest to bezczynne czekanie..."

"No nareszcie, bo ileż można tak tu siedzieć. Musisz wracać do domu, do dzieci, koniec z wylegiwaniem się! ;)" - mówiła dalej żartobliwym tonem Beata, nie oderwawszy się ani na chwilę od swoich obowiązków.

"Właśnie" - westchnęłam ponuro, przypomniawszy sobie poranną rozmowę z Dominikiem. "Muszę jak najszybciej wracać do domku i to nie dlatego, że Was nie lubię ;)" Beata uśmiechnęła się i zażartowała coś na temat niewracania tu, na oddział, ja zaś kontynuowałam dalej: "Wszyscy są tutaj dla mnie tacy mili: pan doktor, panie pielęgniarki... A właśnie... ta pani, która przed chwilą ode mnie poszła... Jak ona ma na imię?"

"A... to Aurelia. Nooo, fajna babeczka, taka sympatyczna" - podsumowała jednym zdaniem koleżankę Beatka. "Aurelia..." - pomyślałam... "Od razu wiedziałam, że ten posłaniec pochodzi od samego Boga, gdy tylko pierwszy raz spojrzała w moje zapłakane oczy... Dziękuję Ci Panie, że dajesz mi znaki swojej obecności. Dziękuję Ci za panią Aurelię, która sprawiła, że przez chwilę moje jarzmo stało się niebywale lekkie i nad wyraz słodkie"

1 komentarz:

  1. W ogóle jaka konspira...a teoretycznie w czasach jakich obecnie mamy przyjemność żyć Komunia Święta nie jest problemem..a jednak :) Mam nadzieję Dorotko, że uda Ci się ją przyjąć ;) pamiętam w modlitwie :*

    OdpowiedzUsuń