wtorek, 25 marca 2014

Dość refleksyjnie mi wyszło...;)

Dziś Uroczystość Zwiastowania Pańskiego. Dziś urodziła nam się w rodzinie nowa dziewczynka! Dziś po raz kolejny podjęłam duchową adopcję dziecka poczętego. Ależ mocno zaczął się ten wtorek!! :)

Oczekiwanie na ostateczne wieści o zgodności dawcy... Podczas porannej wizyty pani doktor nie przynosi mi ich jednak wcale, prosi jeszcze o kilka dni cierpliwości, mówi, że powinny być najpóźniej w piątek.

Jestem mimo wszystko jakoś tak spokojna. Wiem, że bez względu na nie - wszystko będzie dobrze - dla Boga bowiem nie ma rzeczy niemożliwych i tego się kurczowo trzymam, nawet w tak napiętych chwilach :)

Dziś aura za oknem nie sprzyja radosnemu wystrzeleniu z łózka i dźwiganiu całego ciężaru świata na swoich barkach... Tak więc leniwie otwieram swój malutki komputer, aby korzystając z dobrodziejstw odzyskanego internetu - powrzucać trochę świeżości w mój wirtualny świat...

Około południa odwiedza mnie Agnieszka - przynosząc ze sobą niusy z wczorajszej konferencji prasowej i spotkania z członkami ekipy 'Szpik na Szczyt'. Ależ fajnie było jej posłuchać, kiedy tak opowiadała o wygranych walkach z białaczką, o idei rejestrowania się nowych, potencjalnych dawców szpiku do baz, o tych ludziach i ich spełnionych marzeniach... :)

Długo jeszcze potem nie mogłam wyjść z podziwu nad fenomenem rozwoju współczesnej medycyny, dobroci ludzkiej i paru innych kwestii ;) A propo`s ludzkiej dobroci! Jak już kiedyś wspomniałam - odwiedzają nas dość często wolontariusze z fundacji 'Dobrze, że jesteś'. Robią drobne zakupy, czasem z kimś porozmawiają - zwłaszcza osobami starszymi i samotnymi, które potrzebują tego. No i któregoś dnia zagadnęłam przemiłe dziewczyny, czy może któraś z nich wybiera się do IKEI, bo potrzebowałabym wygodniejszego materaca ;) - nie, no, żartuję... może nie od razu materaca, ale kilku ramek do zdjęć, coby w wolnej chwili ozdobić je i wreszcie móc sprezentować obiecanym już bardzo dawno temu osobom...

No i wiecie co?
Dziewczyny pojechały do IKEI i kupiły mi te ramki! Normalnie chodzące anioły :) I jak tu nie odzyskać wiary w ludzi, w ich bezinteresowność, szczerość i chęć pomocy?

Choć wprawdzie dzień upłynął mi cały przed komputerem, to muszę nieskromnie przyznać, iż sporo udało mi się dzisiaj przy nim zrobić - zarówno na froncie blogowym, jak i kartkowym - przygotowując do druku różne grafiki, napisy, podpisy i wierszyki do środka kartek :) Aż mnie dzisiaj pupa bolała - jak tak siedziałam i klikałam, a para szła spod niewprawionych palców... Wierciłam się z boku na bok, usilnie próbując znaleźć sobie jakieś miejsce, ale praca postępowała, a ja cieszyłam się z ilości spraw, z którymi wreszcie się uporałam!

Dzień zakończył się modlitwą i poczuciem, że wypełniłam go po brzegi. Teraz przeglądam wszystkie zdjęcia, które w ciągu dnia dostałam z domu i od naszej nowej dziewczynki... Ach, dzieci... kocham je wszystkie! A za moimi to już tak bardzo tęsknię, że odczuwam nieuchronne wchodzenie w tą fazę, kiedy zaczynam w modlitwach prosić Boga o sny z nimi... Aby choć tam móc je dotknąć, poczuć, przytulić...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz