sobota, 22 marca 2014

Moje kartkowanie...

Miniona noc nie należala do zbytnio przespanych, a to z racji piszczącego sprzętu, przy każdorazowej zmianie butli. A ja - chcąc podarować choć odrobinę snu swojej sympatycznej współlokatorce - usilnie czuwałam nad każdym piknięciem i niwelowałam jego skutki, odklikując coś na pulpicie pompy Brauna ;)

Gdy wreszcie zostałam uwolniona od kabli i zasilaczy - udałam się pod prysznic, by znów po śniadaniu mogli mnie podłączyć, zgodnie z zapowiedzią, do 24 - godzinnej pompy wraz z żółtym Metotrexatem...

U Marty dziś odwiedziny jej rodziców, u mnie zaś: otwarty bardzo szeroko warsztat kartkowy, który przy takiej pogodzie (niesamowite słońce!!) uskrzydlał i sprawiał, że chciało się żyć! Wynikiem tego przedsięwzięcia było powstanie 5 nowych karteczek, między innymi na specjalne zamówienie Karci i Maćka :)

  
O godzinie 15:00 u Pauli i Marcina odbyło się comiesięczne spotkanie Kręgu. Bardzo mi się dzisiaj ono podobało, obfitowało radosnymi wieściami i tchnęło jakimś takim powiewem wiosny i nadziei!

Nasze dziewczynki również dzisiaj miały fajny, udany dzień. Do południa Ala pływała z tatusiem i uskuteczniała naukę nurkowania, a potem odbyła uroczy spacerek z ciocią Gosią i koleżanką Zuzią ze spacerówki obok ;) Hania zaś wreszcie od dłuższego czasu mogła pobrykać nieco ze swoja kuzynką Julcią na sali zabaw, z czego się tak mocno cieszyła, że aż Dominik nie krył swojego wzruszenia, gdy na nią patrzył!

U mnie zaś pompa równo tykała, rozprowadzając w regularnych odstępach czasowych żółte kropelki do mojego organizmu. Nie odczuwałam przy tym niczego... Nie dopuszczałam nawet takiej myśli, że mogłabym to w jakiś sposób odczuć. Ona sobie i ja sobie - w moim zaczarowanym, kartkowym świecie. Internetu wciąż nie miałam, pozostawało mi więc wieczorne czytanie książki (z braku laku wpadła mi w ręce taka jedna, autorstwa Danuty Wałęsy "Marzenia i tajemnice" - na pierwszy rzut oka wydała się całkiem przystępna, choć dość opasła w swych gabarytach).

W końcu położyłam się spać i tylko gdzieś z tyłu głowy myśli zawijały się o czaszkę: Jak ja bym sobie teraz zjadła jakąś maleńką tortillkę ze świeżymi warzywami, sosem czosnkowym i ...moim mężem do towarzystwa! Jakby to było miło...

A tu kapie kapu-kap, żółta chemia - niech ją szlag! ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz