Dziś od samego rana zatrzęsienie w zielonogórskich mediach... Konferencja prasowa i radiowa w związku z akcją DKMSu. Mój mąż występuje w roli dumnego reprezentanta naszej strony, zaś żona Jacka, kobieta o wiele mniejszej pewności siebie - opowiada jak to się zaczęło u nich... Od tego czasu mój fejsbuk oszalał... Co rusz znajomi przesyłają linki do coraz to nowych stron z artykułami, lub nagraniami...
Jako pierwsza napisała Gazeta Lubuska, artykuł ukazał się kilka minut po godzinie 12... Kolejne były radia RMF Maxx i jeszcze telewizja lubuska... nie ogarniałam... Zaczęły pisać i dzwonić do mnie takie osoby, z którymi od lat nie miałam żadnego kontaktu... Bomba wybuchła...
Po konferencji Dominik zabrał Hanię na basen, by chyba zmyć z siebie ten cały medialny zgiełk ;))... Najbardziej jednak nie mogłam uwierzyć, jak w dziennikarskim świecie szybko zostają przetwarzane informacje - i nie mówię tu w każdym razie o rzetelnej prawdzie, a fatalnym bełkocie nieudolnie cedzonej sensacji... Dowiedzieć się wiele można o sobie... ale niczego prawdziwego, niestety... ://
Dzień zatem upłynął mi na byciu osobą publiczną... mojemu mężowi zresztą też... ;) Wieczorem przyszły pielęgniarki i podłączyły mi jedna po drugiej z czterech butli pół-litrowych płynów do przepłukiwań przed podaniem jutrzejszej chemii... Wlewy były co mniej więcej dwie godziny, przyznam nawet, że całkiem sprawnie to poszło i już około północy byłam uwolniona od tych wszystkich kabli, nie-kabli... Tyle tylko, że nocna wizja sikania roztaczała się teraz najpewniej przede mną... ale takie widać są uroki tego leżenia w szpitalu, trzeba coś i w nocy robić, bo jeszcze trochę, a nazwałabym ten pobyt agro-wczasami ;)
Dzień pożegnałam różańcem i Apelem Jasnogórskim. Pomodliłam się też za moje nowe, adoptowane dziecko :) Odhaczam tą datę w swoim kalendarzu... I jutra doczekać się wprost nie mogę, kiedy to w drzwiach stanie mój wybawiciel z pełnymi siatkami dobrodziejstw i swoją ukochaną, najlepszą Osobą :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz